fbpx

Lato to idealny czas, by wykorzystać dane o geolokalizacji!

Wraz z ociepleniem pogody, zmieniają się zachowania konsumentów. Po chłodnej i szarej zimie, ludzie wychodzą na zewnątrz, aby cieszyć się słonecznymi dniami. Podczas gdy jedni idą do parku lub na plażę, inni wybiorą klimatyzowane wnętrza muzeum albo centrum handlowego – i właśnie te różnice w zachowaniach otwierają przed markami nowe możliwości. Ostatnie badania przeprowadzone w 17 krajach pokazały, że 28% konsumentów planuje wydać tego lata więcej niż w roku ubiegłym – co koniecznie powinni uwzględnić marketerzy, opracowując swoje strategie.

W ostatnim badaniu przeprowadzonym przez Blis, przyjrzeliśmy się trendom związanym ze spędzaniem wolnego czasu w Bostonie, Nowym Jorku, Waszyngtonie i San Francisco. Mimo, że badanie przeprowadzone zostało zagranicą, jego wyniki są bardzo inspirujące również w odniesieniu do polskiego rynku i naszych rodzimych konsumentów. Okazało się, że generalnie ludzie opuszczają dom częściej, gdy wzrasta temperatura. W każdego rodzaju lokalizacji – na plażach, w parkach rozrywki, centrach handlowych, parkach i muzeach – wszędzie zaobserwowano ogólny wzrost ruchu wiosną o 82% w stosunku do zimy i mamy pewność, że ten trend będzie się utrzymywał również latem. Warto, aby marketerzy i sprzedawcy wzięli pod uwagę tę sezonowość zachowań i zmodyfikowali swoje strategie. Dzięki temu będą mogli docierać ze swoimi komunikatami do tych będących w ruchu i wielbiących słońce konsumentów, którzy – jak wszyscy w dzisiejszych czasach – oczekują indywidualnego podejścia. A to oznacza, że musimy rozumieć niuanse związane ze zmianą zachowań ludzi w zależności od pogody.

Plaże i parki rozrywki najlepsze na upał

Największe wzrosty footfall’u w stosunku do pogody odnotowują (zwłaszcza w weekendy) plaże i parki rozrywki – odpowiednio 119% i 135%. Zaskakujące, że większą popularnością, w miastach objętych naszym badaniem, cieszyły się parki rozrywki niż plaże, jednak to mogłoby ulec zmianie przy jeszcze większych wzrostach temperatur i prawdziwych upałach.

Fakt, że wielu ludzi skoncentrowanych jest na konkretnych obszarze, powinien zainspirować marki do rozważenia nowych sposobów masowego dotarcia do konsumentów. Podczas gdy kiedyś sponsoring był popularną strategią, dziś to mobile pozwala marketerom na nieszablonowe myślenie i eksplorację nowych sposobów zawładnięcia wyobraźnią konsumentów.

Dlaczego więc nie oznaczyć popularnych punktów czy parków tematycznych i nie zorganizować spontanicznego wydarzenia? Z pewnością miło byłoby zaprosić plażowiczów, aby podzielili się wrażeniami z osobami spod sąsiedniego parasola! Zwłaszcza, jeśli cała plaża otrzymałaby wiadomość w tym samym czasie. Następnie można zaoferować amatorom plażowania lub spacerów po parku, aby wstąpili podczas drogi powrotnej do domu na deser w postaci lodów lub mrożonego napoju – co może się okazać propozycją, której nie będą mogli się oprzeć. Takie pomysły na działania marketingowe mogą mieć pozytywny wpływ na świadomość marki, jej wizerunek, a ostatecznie – nawet na sprzedaż.

Ważne, aby pamiętać, że nie wszystkie plaże są sobie równe. Nasze dane pokazują, że nowojorczycy bardzo lubią plażę w deszczowe dni. W Bostonie jest zupełnie inaczej, tam w chłodniejsze dni więcej osób wybierze muzeum. Jeśli chcesz dotrzeć do konsumentów w miejscu, w którym są, uniwersalne podejście może wyprowadzić Cię na manowce.

Woman walking her Weimaraner dog at the beach

Deszcz czy upał? Muzea i centra handlowe zapewniają schronienie i wiele możliwości

Muzea cieszą się popularnością lokalnej społeczności oraz turystów przez cały rok, zwłaszcza w tygodniu. Jednak, o ile łatwo wyobrazić sobie, jak marketerzy mogą targetować klientów w centrach handlowych, o tyle zaangażowanie osób odwiedzających muzea, które nie są lokalizacjami komercyjnymi, może wymagać więcej kreatywności.

W tych instytucjach ograniczone są możliwości sponsoringu lub budowania wizerunku marki, więc targetowanie w muzeum lub jego okolicy może być najefektywniejszym sposobem na identyfikację i dotarcie do tych konsumentów, którzy mogą zastanawiać się nad wyborem restauracji na lunch lub miejsca, w którym mogliby spędzić resztę dnia na zakupach. Warto również rozważyć dodanie reklamowych elementów w okolicy muzeum, jak choćby obrandowany samochód czy billboard.

Gorące lokalizacje na gorące dni

Blis przeprowadził analizę kilku najczęściej odwiedzanych lokalizacji w różnych miastach i zidentyfikował te, które są najbardziej atrakcyjne dla reklamodawców, w oparciu o stosunek bid-to-user. Dane pochodzą z przebadanych miast, jednak mogą stanowić inspirację w poszukiwaniu podobnych lokalizacji w Twojej okolicy.

• Faneuil Hall w Bostonie – kultowy targ, który zapewnia podatną grupę celu dla marek oraz sprzedawców detalicznych.

• Rockaway Beach w Nowym Jorku – ukochana plaża nowojorczyków, rozsławiona przez Ramones, zajmuje drugie miejsce na liście. Być może duża liczba mieszkańców Nowego Jorku i ograniczone możliwości plażowania czynią z niej tak atrakcyjne miejsce dla działań reklamowych.

• Centrum Waszyngtonu – atrakcje takie, jak National Mall, pomnik Jefferson’a, czy Biały Dom czynią stolicę USA dobrą lokalizacją, jeśli chodzi o dotarcie do konsumentów. Warto jednak zauważyć, że bid-to-user wynosi tu niespełna 60% w stosunku do Rockaway Beach.

• Magnificent Mile w Chicago – mieszkańcy wietrznego miasta są obojętni na pogodę, a 25 maja, w najcieplejszy dzień miesiąca, Navy Pier (znane z lunaparkowych atrakcji, restauracji, sklepów i fajerwerków) przyciągnęło dwa razy więcej ludzi niż plaża.

• Park Golden Gate w San Francisco – nie jest tajemnicą, że San Francisco cieszy się wspaniałą pogodą przez cały rok. Nic więc dziwnego, że mieszkańcy w każdy weekend wybierają się do takich właśnie miejsc.

Letnie tips & tricks

Wśród tej różnorodności, jest kilka uniwersalnych wskazówek, które warto, aby marketerzy wzięli pod uwagę, przygotowując się do lata.

• Przesuń budżet na mobile/OOH – w miarę, jak ludzie więcej wychodzą, możliwości dotarcia do nich z dala od telewizora i komputera, maleją. Przeznacz więcej w swoim budżecie reklamowym na technologię i media, które zaangażują ludzi tam, gdzie aktualnie przebywają.

• Bądź kreatywny w komunikacji i uwzględniaj w niej aspekt związany z latem. Reklamuj swoją markę lub produkty w słonecznych sceneriach, na dworze, w miejscach związanych z wolnym czasem, gdzie konsumenci są skłonni do wzięcia Twojej marki ze sobą.

• Skoncentruj siły na doprowadzeniu ludzi do sklepu. Pomijając wszystko, co słyszałeś o upadku handlu detalicznego, ludzie wciąż kochają robić zakupy w sklepach stacjonarnych. To jeszcze bardziej odnosi się do lata, kiedy ludzie przebywają na zewnątrz. Wykorzystaj to na swoją korzyść, docieraj do ludzi, którzy są w drodze i stwórz taką ofertę swojego sklepu, której konsumenci nie będą w stanie się oprzeć.

Reklama, którą da się lubić

Istnieją tradycyjne reklamy, które są ciekawe i angażujące. Zdobycie sympatii poprzez przekaz reklamowy nie jest jednak kluczowym celem marketera, stąd zdecydowana większość reklam przeszkadza odbiorcy. Jest jednak rodzaj reklamy, który w swoim założeniu powinien przykuwać uwagę i zaciekawiać.

Jest to reklama natywna. Formuła ta zyskuje na popularności wśród marketerów, dzieję się tak z kilku względów. Po pierwsze jest skuteczna i da się jej skuteczność coraz lepiej zmierzyć; po drugie adblock i ślepota banerowa sprawiają, że tradycyjne formaty reklamowe stają się niewystarczające.

Prezentujemy kilka ciekawych przykładów reklam natywnych. Łączy je jedno – chce się z nimi obcować, spędzić z nimi chwilę. Wzór prosty, prawdziwie dobrych projektów jednak wciąż niewiele. Poniżej inspiracje.

This is custom heading element

Zaczynamy od klasyki. Znakomita reklama Davida Ogilvy. Przewodnik po ostrygach Guinessa to jak na tamte czasy majstersztyk formy i treści. Materiał prowadzi Cię przez różne odmiany ostryg, wzbogacając Twoją wiedzę o interesujące fakty o każdej z nich. Wszystkie te przysmaki najlepiej jest popić piwem, oczywiście nie byle jakim, najlepiej smakują bowiem w parze z Extra Stout od Guinessa.

Reklama prasowa była spójną częścią czasopisma i komponowała się z materiałem redakcyjnym. Ogilvy był jednym z pionierów reklamy natywnej, a na pewno jej słynnym propagatorem.

This is custom heading element

Youtube wypełniony jest filmami o kotach. Zabawne, słodkie filmy angażują ich miłośników. W ten trend płynnie wpisała się Purina realizując projekt na Buzzfeed’zie w 4 dni film przekroczył 5 milionów odtworzeń. Sam obejrzałem go już kilka razy. Irytująca reklama? Na pewno nie w tym wypadku.

This is custom heading element

Tinder na pomoc zwierzętom w projekcie Puppy Love. Amerykanie zakochali się w tych uratowanych psiakach. Zaraz potem odwiedzili miejsce miłością przepełnione – Tindera.

This is custom heading element

Zabawny projekt Ikea, jak na Ikeę mało praktyczny- ale bardzo wizerunkowy. Wspaniały dodatek do kultowego katalogu.

This is custom heading element

Wybuchowy mix dynamicznej grafiki, video i treści tekstowych. Połączenie tematyki, charakteru marki i czytelników WSJ jest trudne do skopiowania. Netflix ma już w swojej kieszeni kilka nagród za najlepszą natywną kreację. Cocaineomics na pewno jest jednym z ciekawszych projektów marki. Dobry content, egzamino – quizy i znakomicie wykorzystane materiały z Narcosa tworzą tę historię kompletną. Kliknij w zdjęcie poniżej – warto.

5 głównych składników przepisu na „dobry wirus” w Internecie

Wszyscy znamy pojęcie wirusowych treści w Internecie, choć może każdy z nas widzi je trochę inaczej. W dużym skrócie – to treść, która nagle staje się sensacją i jest udostępniana wielokrotnie, przez co osiąga dużo większy zasięg, niż miałaby szansę uzyskać w standardowych okolicznościach. 

Definicja ta opisuje jedynie efekty, a nie wspomina o przyczynach lub warunkach zaistnienia tego zjawiska. Chociaż dużo osób uważa, że nie da się zaplanować „wirusowości” treści i że jest ona jedynie wypadkową szczęścia i doboru odpowiedniego momentu publikacji materiału, to jednak istnieją cechy wspólne dla tego rodzaju przekazów.

Ludzie są z natury istotami egoistycznymi i aby przyciągnąć ich uwagę, trzeba dać im coś w zamian. Dobra wiadomość jest taka, że nie potrzebujemy zbyt wiele – bardzo chętnie czytamy i dzielimy się treściami, które są zabawne, ciekawe lub po prostu przydatne. Internet szaleje na punkcie kolejnych zdjęć śmiesznych kotów czy prostych przepisów na smaczne potrawy – co ciekawe, interesują się nimi również ci, którzy nie posiadają zwierząt, ani nie gotują regularnie. Warto oczywiście działać tak, aby treści, które publikujemy, dopasowane były do grupy odbiorców, jakiej je udostępniamy. Zwiększa to szanse danego materiału na stanie się wirusem. Chętniej udostępniamy to, co uznajemy za przydatne lub interesujące z naszego punktu widzenia.

This is custom heading element

Ze względu na coraz większy natłok informacji, na które wystawieni jesteśmy każdego dnia, czas w jakim weryfikujemy przydatność konkretnych komunikatów, zdecydowanie się skrócił. Jeśli coś ma zwrócić naszą uwagę, musi się to wydarzyć już w pierwszych sekundach kontaktu z treścią. Jeśli jakaś treść ma się rozprzestrzenić wirusowo, musi być bardzo łatwo przyswajalna – rzadko kiedy możemy pozwolić sobie na poświęcenie dłuższej chwili po to, aby przeanalizować ją dogłębnie. Nie zawsze oznacza to, że powinna być krótka, ale na pewno warto zastanowić się w jakiej formie ją przedstawić. Nawet najciekawszy content nie zyska wielu odbiorców, jeśli będzie przedstawiony w nieczytelny sposób.

This is custom heading element

Nawet bardzo proste i wartościowe treści nigdy nie staną się sensacją, jeśli będą słabo widoczne lub jeśli nie zadbamy o to, aby ich udostępnianie było łatwe i nie wymagało od odbiorcy czasu, ani specjalnego zaangażowania. Pamiętaj więc o tym, aby Twoje treści pojawiały się w miejscach, w których jest też Twoja grupa docelowa i które umożliwiają łatwe ich udostępnianie. Zastanów się jakie miejsca odwiedzają ludzie, którzy powinni je zobaczyć i skup się przede wszystkim na nich. Nieważne czy będą to fora internetowe, media społecznościowe czy serwis taki jak Blaber – upewnij się, że wiadomość ma szansę dotrzeć do odbiorcy.

This is custom heading element

Trudno jest przejść obok czegoś co nas wzrusza, bawi, zachwyca lub zaskakuje. W takich sytuacjach nie pozostajemy obojętni, chcemy wypowiedzieć swoje zdanie, wyrazić emocje i podzielić się tym z naszymi znajomymi. Konstruując treści, warto pamiętać o tym, aby w miarę możliwości nie były one „suche’ i bez wyrazu. Wręcz przeciwnie – powinny chwytać za serce, wzruszać, motywować, bawić, a czasem nawet wzburzać. Emocje są ważnym elementem przekazu, jeśli chcemy, aby nasi odbiorcy nie tylko zaangażowali się w przekaz, ale jeszcze podali go dalej.

This is custom heading element

Dobre treści często dotyczą kontrowersyjnych tematów, co do których zdania są podzielone lub ciężko w ogóle opisać je w jednoznaczny sposób. Jeśli są odpowiednio skonstruowane, bardzo często wywołają dyskusję, która mogłaby się toczyć bez końca, w miarę jak wszystkie strony wymieniają się argumentami, wciągając do rozmowy coraz to więcej uczestników. Oczywiście od razu wszystkim nam przychodzą do głowy takie tematy jak religia czy polityka, ale często może to być coś dużo prostszego – jak np. kolor sukienki na zdjęciu.

Jeśli zależy Wam na stworzeniu „wirusowej” treści, pamiętajcie o powyższych elementach. Nie zagwarantują one tego, że usłyszy o Was cały Internet, ale ich zastosowanie z pewnością zwiększy na to szanse.

W jaki sposób Blis usuwa błędne dane o lokalizacji

Błędne dane o lokalizacji są problemem branży reklamowej, szczególnie w przypadku urządzeń mobilnych. Wychodząc naprzeciw obecnej sytuacji, Blisopracował szereg norm, które muszą spełniać dane – nawet kilkadziesiąt procent danych lokalizacyjnych jest przez nas odrzucanych ze względu na ich wątpliwą jakość. Dlaczego tak się dzieje? Wychodzimy z założenia, że dane są „winne do momentu udowodnienia, ze są niewinne” (guilty until proven innocent), a złe dane w większość eliminujemy za pomocą następujących filtrów:

Centroidy: centroidy są powszechnie używane, gdy użytkownik odmawia zgody na wykorzystanie danych GPS przez wydawcę. W takich przypadkach wydawca szacuje lokalizację na podstawie luźnych założeń, wiążąc użytkownika z najbliższym adresem IP. Nie jest to problem w sytuacji, gdy chcemy trafić do mieszkańców konkretnego miasta lub kraju – dane o lokalizacji na tym poziomie są dokładne.
Jeśli jednak chcemy trafić do osób odwiedzających konkretne miejsca (np. salony samochodowe lub centra handlowe), to dane lokalizacyjne przekazane na podstawie luźnych założeń zaburzają rzeczywistość. Zwizualizowane dane z centroidów umieszczają ludzi w przewidywalnych wzorach i kształtach na mapie, co sugeruje, że ludzie żyją i poruszają się po liniach prostych wzdłuż siatki. To wyraźnie nie pasuje do prawdziwych ludzkich zachowań. Tego typu dane są zatem usuwane.

Precyzja: usuwamy wszystkie dane o lokalizacji, które mają mniej niż 3 stopnie dziesiętne dla długości i szerokości geograficznej

Unikalność: duże nagromadzenie danych dla jednej pary długość/szerokość geograficzna (czyli bardzo małego obszaru) sprawia, że dane te są usuwane3 wymienione powyżej filtry usuwają bardzo wiele niedokładnych danych, jednak dane lokalizacyjne sprawdzane są również pod kątem następujących kryteriów:

VPN: algorytmy Blis pozwalają na wychwycenie i usunięcie danych pochodzących z VPN, które zakłamują realne miejsce pobytu użytkownika

Lokalizacja wskazuje na równik lub południk zerowy: dane o długości oraz szerokości geograficznej, w której znajduje się użytkownik mogą mieć od 3 do 8 miejsc po przecinku. Jeśli jedna z nich (długość lub szerokość) zwraca wartość 0, oznacza to że użytkownik znajduje się na równiku lub południku zerowym. Taka wartość spowodowana jest najczęściej błędem, więc dane te nie są wykorzystywane w kampaniach

Brak kodu kraju lub kod kraju nieprawidłowy: jeśli para długość/szerokość geograficzna wskazuje, że dany użytkownik znajduje się obecnie na terytorium Polski, lecz nie został przekazany kod kraju (lub jest on błędny, bo wskazuje np. na USA) dane klasyfikowane są przez nas jako bezużyteczne i nie są wykorzystywane w kampaniach.

Powyższe filtry pozwalają na usunięcie nawet 75% błędnych danych lokalizacyjnych (np. w Wielkiej Brytanii). W Polsce skala niedokładności danych jest nieco mniejsza i wynosi 46% – tyle danych nie przechodzi przez nasze filtry. Mamy oczywiście świadomość, że skala jest ważna, lecz wychodzimy z założenia, że lepiej zrobić mniejszą i dokładniejszą kampanię, która będzie bardziej skuteczna, gdyż oparta jest o zwalidowane i jakościowe dane lokalizacyjne.

Dlaczego device ID jest lepszym rozwiązaniem, niż cookie w reklamie mobilnej opartej na geolokalizacji

W kampaniach reklamowych opartych na geolokalizacji, identyfikatory urządzeń (device ID) mają ogromne znaczenie. IDFA (na iPhonach) oraz Android Advertising ID (adid na Androidach) dostarczają danych, które mogą pomóc marketerom w tworzeniu spójnego, oraz co ważne zanonimizowanego, profilu konsumenta.

W kampaniach, które nie wymagają dokładnych informacji o lokalizacji użytkownika stosowane są nadal pliki cookie, które dostarczają wiele informacji o zachowaniach użytkowników. Mają one jednak swoje ograniczenia. Po pierwsze pliki cookie działają tylko w przeglądarkach, co oznacza że działają jedynie na stronach internetowych. W „świecie desktopu” nie stanowi to problemu, jednak w ciągle rozwijającym się „świecie mobile”, pliki cookie są coraz mniej przydatne. Według raportu techcrunch.com, który powstał przy współpracy z Flurry, czas spędzony przez użytkowników mobilnych z USA w przeglądarkach spadł z 20% dziennie (w I kwartale 2013 roku) do 8% dziennie (w IV kwartale 2016 roku). Ponieważ aplikacje reprezentują niezależne środowisko, pliki cookie nie są przydatne, gdyż nie pozwalają śledzić użytkownika przechodzącego z jednej aplikacji do drugiej. Ponadto cookie kasowaną są zazwyczaj po 30 dniach (lub częściej), podczas gdy wspomniane identyfikatory urządzeń nie zmieniają się.

Oczywiście użytkownik może zmienić identyfikator urządzenia na swoim telefonie, lecz większość tego nie robi, lub po prostu nie wie, jak to się robi. Patrząc od strony użytkownika, w zasadzie nie ma powodu, by to robić. Dane przekazywane przez identyfikatory urządzeń są w pełni zanonimizowane i nie pozwalają zidentyfikować konkretnej osoby. Ci, którzy mimo wszystko obawiają się o swoją prywatność, mogą jednak z łatwością włączyć funkcję „nie śledź” w swoim telefonie – robi tak około 15% użytkowników mobilnych.

Kolejnym aspektem, który użytkownicy powinni wziąć pod uwagę, jest fakt, iż te dane tak naprawdę pozwalają dopasować reklamy. Nie ma nic gorszego (zarówno dla użytkownika, jak i reklamodawcy), niż wyświetlenie reklamy kremu przeciwdziałającego starzeniu 25-latce, lub karmy dla psów osobie, która nie ma psa. Z drugiej strony osoba, która uwielbia biegać może otrzymać spersonalizowaną ofertę na nową parę butów do biegania z darmową dostawą, jeśli tylko pozwoli na śledzenie swojej lokalizacji.

Marketerzy z kolei mogą wykorzysta dane o lokalizacji nie tylko do pogłębionego targetowania kampanii w oparciu o fizyczne lokalizacje odwiedzane przez użytkowników, lecz również do sprawdzenia jak reklamy miały wpływ na wizyty w sklepie. Blis pozwala zmierzyć tzw. „foot through rate” (FTR) z kampanii oraz porównanie go z grupą kontrolną*, dzięki czemu marketerzy otrzymują możliwość sprawdzenia, czy kampania online miała wpływ na zachowania konsumentów w trybie offline.

*grupa kontrolna: wydzielana jest z grupy celowej. Stanowi 10% użytkowników, którzy są w grupie celowej, jednak nie mają kontaktu z reklamą. Następnie porównywany jest poziom współczynnika FTR dla osób, które widziały reklamę oraz grupy kontrolnej.

Wykorzystanie danych z grudnia w celu zwiększenia sprzedaży w styczniu

Dla wielu marek sezon świąteczny jest najbardziej pracowitym i dochodowym okresem w roku. Wydatki konsumpcyjne w USA sięgają wówczas 100 miliardów dolarów (dane z CNBC z 2017 roku), podczas gdy Black Friday wygenerował 7.9 miliarda (dane za thebalance.com z 2017 roku). Co ciekawe, jak donosi thebalance.com, liczba osób odwiedzających stacjonarne sklepy w czasie „Black Friday” w 2018 roku spadła o 9% w porównaniu do 2017 roku. Gdzie zatem podziali się konsumenci? Kupują online, w tym za pomocą urządzeń mobilnych (aż 40% zakupów w czasie Black Friday w USA pochodzi z urządzeń mobilnych!). Z jednej strony marki mogą świętować udaną końcówkę roku, a z drugiej warto spojrzeć na dane zdobyte w ostatnim kwartale (zwłaszcza w okresie od 1 listopada do 24 grudnia) i wyciągać wnioski na przyszłość.

Gdzie byli konsumenci w okresie świątecznym?

Dzięki historycznym danym o lokalizacji, możemy dowiedzieć się dużo więcej o nawykach oraz ścieżkach zakupowych konsumentów. Czy kupują online, czy offline? Czy wędrują od sklepu do sklepu w poszukiwaniu promocji, czy może jednak kupują w ostatniej chwili pierwszą rzecz, w pierwszym odwiedzonym sklepie? Te informacje mogą pomóc reklamodawcom w segmentacji grupy docelowej oraz dostarczaniu skutecznych i spersonalizowanych reklam.

Jeśli marka odzieżowa chce w styczniu zwiększyć sprzedaż swoich kurtek zimowych, to powinna dostosować swoje reklamy do mniejszych segmentów w oparciu o wiedzę na temat nawyków swoich potencjalnych klientów. Osobom, które w okresie świątecznym odwiedzały mnóstwo sklepów w poszukiwaniu niższych cen można wyświetlić reklamę zachęcającą do odwiedzenia sklepu i skorzystania z atrakcyjnej zniżki. Konsumenta, który woli robić zakupy w Internecie warto skierować do sklepu e-commerce, oferując mu atrakcyjne bonusy (darmowa dostawa, rabat).

Marka motoryzacyjna sprzedająca auta klasy premium może być zainteresowana nie tylko faktem, iż potencjalny klient był w salonie konkurencji, lecz również tym gdzie spędzał święta. Osoby odwiedzające pięciogwiazdkowe hotele w okresie świąteczno-noworocznym mogą być atrakcyjną grupą celową, do której warto skierować komunikację.

Dodatkowym argumentem przemawiającym za wykorzystywaniem danych lokalizacyjnych w kampaniach jest mierzenie wskaźnika FTR („foot through rate”) w sklepach (liczbę odwiedzających dany sklep czy centrum handlowe w odniesieniu do wszystkich osób, które miały styczność z reklamą). Blis mierzy nie tylko FTR z kampanii, lecz pozwala na porównanie tego wskaźnika z grupą kontrolną*, która odwiedziła sklep, mimo że nie miała styczności z reklamą.

*grupa kontrolna: wydzielana jest z grupy celowej. Stanowi 10% użytkowników, którzy są w grupie celowej jednak nie mają kontaktu z reklamą. Następnie porównywany jest poziom współczynnika FTR dla osób, które widziały reklamę oraz grupy kontrolnej.

Jak maksymalnie wykorzystać sezon narciarski, dzięki danym lokalizacyjnym?

Grudzień to czas, w którym wydatki konsumpcyjne konsumentów osiągają najwyższe wartości. W czasie gdy większość z nas przygotowuje się do świąt, kupując prezenty dla najbliższych oraz świąteczne specjały, które zagoszczą następnie na wigilijnych stołach, narciarze i snowboardziści przygotowują się do zimowych wypadów.

Ta grupa entuzjastów sportów zimowych jest pożądaną grupą celową dla wielu marek z różnych kategorii, zaczynając od hoteli i ośrodków narciarskich, przez linie lotnicze, po sklepy z akcesoriami i odzieżą narciarską. W jaki sposób można wykorzystać dane lokalizacyjne i trafić z odpowiednim przekazem do właściwej grupy docelowej, by wyróżnić się na tle konkurencji?

Historyczne dane lokalizacyjne pozwolą zidentyfikować osoby, które wyjechały na narty np. w poprzednim sezonie. Osoby, które widziano w ośrodkach narciarskich i górskich hotelach w zeszłym roku z dużą dozą prawdopodobieństwa również w tym roku będą planować zimowe wypady. Połączenie kilku parametrów o historycznych lokalizacjach pozwoli ponadto odpowiednio posegmentować użytkowników w ramach grupy docelowej. Np. sieć sklepów ze sprzętem i odzieżą narciarską może nie tylko sprawdzić czy dany konsument był na nartach w zeszłym roku, ale również czy na miejscu kupował sprzęt (odwiedzając np. sklepy konkurencji w okolicach kurortów narciarskich). Osoby, które widziane były w hotelach 5* mogą być skłonne do kupienia droższego sprzętu – warto zatem pomyśleć o segmentacji grupy celowej na mniejsze podgrupy.

W jaki sposób można dodatkowo wykorzystać dane o lokalizacji konsumenta? Marki, które chcą dotrzeć do entuzjastów sportów zimowych mogą wykorzystywać te dane przez cały rok. Wiosną można dotrzeć do osób widzianych w kurortach narciarskich i zaoferować im wymianę sprzętu w związku ze zbliżającą się posezonową wyprzedażą. Biura podróży i hotele latem lub wczesną jesienią mogą wykorzystać historyczne dane do promowania oferty „first minute” na długo przed tym, jak większość marek zacznie myśleć o zimie 2019 roku. Dzięki historycznym danym o lokalizacjach, które odwiedzali konsumenci reklamodawcy mogą kontaktować się z nimi długo po stopieniu się śniegu, aby budować i utrzymywać relacje, które będą trwać przez cały rok.

Narzędziem, które pozwala na wykorzystanie danych lokalizacyjnych jest Blis. Pozwala nie tylko odfiltrować błędne dane (więcej piszemy o tym tutaj), ale również zmierzyć wskaźnik FTR („foot through rate”) w dowolnym POI (liczbę odwiedzających dane POI w odniesieniu do wszystkich osób, które miały styczność z reklamą). Blismierzy nie tylko FTR z kampanii, lecz pozwala na porównanie tego wskaźnika z grupą kontrolną*, która odwiedziła sklep, mimo że nie miała styczności z reklamą.

*grupa kontrolna: wydzielana jest z grupy celowej. Stanowi 10% użytkowników, którzy są w grupie celowej, jednak nie mają kontaktu z reklamą. Następnie porównywany jest poziom współczynnika FTR dla osób, które widziały reklamę oraz grupy kontrolnej.

Technologia w marketingu

Możliwe, że po przeczytaniu tytułu tego wpisu część z Was zaczęła się zastanawiać jakie znaczenie ma technologia w marketingu i po co w ogóle o tym pisać. Być może jest ona ważna, ale to samo można przecież powiedzieć o każdej innej dziedzinie życia, prawda? Otóż tak naprawdę cała historia marketingu została ukształtowana i ukierunkowana przez rozwój technologii, nowe wynalazki były olbrzymimi kamieniami milowymi, wyznaczały kierunki i dawały nowe możliwości. Oto najważniejsze z nich.

Prasa drukarska to pierwszy krok milowy w rozwoju marketingu. Wcześniej jedyną formą poszukiwania potencjalnych klientów był przekaz słowny, jakkolwiek efektywny ale z bardzo ograniczonym zasięgiem i skalą. Prasa umożliwiła przekazywanie treści marketingowych masowo, poprzez gazety, magazyny, a także materiały wysyłane pocztą. Uwolniło to olbrzymi potencjał marketingowy, a większość z tych mechanizmów stosowana jest do dzisiaj.

Radio i telewizja były początkiem komunikacji w czasie rzeczywistym i medium umożliwiającym markom przekazywanie konsumentom swojej historii. Dzięki otwarciu możliwości dotarcia do olbrzymiej grupy ludzi niemalże jednocześnie (w latach 40-tych w ponad 80% gospodarstw domowych w USA był odbiornik radiowy) możliwości marketerów wzrosły w istotny sposób. Telewizja dodała do tej formy przekazu obraz łącząc szeroką publikę z możliwością tworzenia spójnego przekazu w czasie rzeczywistym.
Popularyzacja Internetu rozpoczęła erą Digital Marketingu. Wyszukiwarki Internetowe oraz e-commerce przyczyniły się do zwiększonej możliwości interakcji pomiędzy konsumentami a marką. Dzięki analityce i technologii badania ruchu na stronach internetowych pojawiła się szansa na głębszą weryfikację działań reklamowych, z drugiej strony konsumenci zaczęli mieć dużo większą możliwość wyboru. Powoli rozpoczęła się era konsumenta.

Urządzenia mobilne, social media i idące za nimi możliwości interakcji były olbrzymim krokiem do przodu. Dostęp do informacji w każdym miejscu, a przede wszystkim fakt, iż konsumenci na masową skalę stali się twórcami treści i opinii, dał im jeszcze większą władzę i spowodował wzrost wymagań odnośnie marek, ich marketingu, a nawet strategii. Satysfakcja jednostkowego klienta nabrała dużo większego znaczenia, a bezpośrednia relacja stała się kluczowa.

Rozwój technologii agregujących i analizujących dane doprowadził do rozwoju już wcześniej istniejącej komunikacji bezpośredniej i spersonalizowanej, ale tym razem na masową skalę. Za pomocą zaawansowanych algorytmów agregacji danych i automatyzacji, marketerzy są dzisiaj w stanie na podstawie zachowania konsumenta w Internecie prowadzić z nim spersonalizowaną i angażującą konwersację bezpośrednią. Technologia ta stała się w pewien sposób odpowiedzią na wzrost wymagań konsumentów spowodowany popularyzacją mediów społecznościowych. Konsumenci mówią dziś markom – traktujcie mnie jakbyście mnie znali i w każdym punktu styku – na swojej stronie, w mediach społecznościowych, w wiadomościach email czy podczas rozmowy z infolinią – dostarczajcie mi treści, które chcę konsumować.

Dzisiejsza technologia marketingowa daje olbrzymie możliwości ale też stanowi dużą barierę nawet dla dużych marek. Liczba aplikacji oferujących unikalne rozwiązania rośnie z dnia na dzień, w tej chwili firm oferujących różne aplikacje marketingowe jest już ponad trzy tysiące. Wybór odpowiednich rozwiązań, odpowiednie ich wdrożenie i synchronizacja działań z nimi związanych wymaga dużego doświadczenia i ekspertyzy, która wykracza poza możliwości większości marketerów. Coraz częściej sięgają oni po pomoc agencji, które wdrażają kompleksowo niezbędne rozwiązania technologiczne i dbają o ich ciągłą aktualizację.

Poniżej opisuję krótko kilka technologii, na które warto zwrócić uwagę i znaleźć dla nich miejsce w marketingu swojej marki, niezależnie od jej rozmiaru.

Systemy do personalizacji i automatyzacji mailingów to rozwiązania istniejące już jakiś czas na rynku, choć wciąż wykorzystywane dużo rzadziej niż mogłoby się wydawać. Personalizacja może mieć różne postacie od prostych rozwiązań, które umieszczają imię adresata w treści, aż po rozwiązania automatycznie dostosowujące treść maila na podstawie zachowania na stronie, klikanych linków czy historii zakupów. Nawet najmniej zaawansowane mechanizmy potrafią jednak zwiększyć kilkukrotnie efektywność kampanii.

Dynamiczna modyfikacja zawartości strony w oparciu o historię interakcji konsumenta, działa analogicznie do personalizacji mailingów i wysyłek lead nurturing z tym, że nie potrzebujemy nawet adresu email, żeby dostarczyć mu treści dopasowane do jego oczekiwań. Przykład: jeśli ktoś odwiedził Twoją stronę już wcześniej i oglądał konkretne produkty, czemu nie wyświetlić mu ich na stronie głównej, pokazując, że wiemy kim jest. Minusem jest to, że do prowadzenia komunikacji konsument musi być na naszej stronie.

Push notifications w przeglądarce / telefonie Nowoczesna technologia marketingu bezpośredniego dzięki uzyskaniu zgody na pokazywanie powiadomień w przeglądarce umożliwia stosowanie nowego rodzaju kontaktu z klientem.

• Ciągły dostęp do klienta – powiadomienia push na desktopie i telefonie nawet jeśli nie są obecni na stronie i bez konieczności posiadania aplikacji mobilnej,

• olbrzymi zasięg – 61-77% użytkowników posiada przeglądarki obsługujące powiadomienia push,

• możliwość komunikacji z klientem bez konieczności pobierania danych osobowych i łatwa możliwość anulowania subskrypcji zwiększa szansę na pozyskanie kontaktu,

• pewność i szybkość dostarczenia wiadomości,

• 30x (5x-10x) większy click rate niż email.

Boty w Facebook Messenger powstały jako narzędzie dostępne dla marketerów w odpowiedzi na rosnące wykorzystanie komunikatorów przez dzisiejszego konsumenta. Aplikacja służąca do tej pory jako metoda szybkiej rozmowy ze znajomymi, może też być wykorzystywana jako sposób komunikacji z marką, obsługi klienta, a nawet mechanizm sprzedażowy. Co najciekawsze wszystko to może mieć miejsce w pełni automatycznie z minimalnym lub czasami zerowym udziałem czynnika ludzkiego. Dodatkowo jest to efektywny kanał dotarcia z treściami i komunikatami marketingowymi. Przykład prostego, ale aktywnego bota można zobaczyć choćby tutaj – https://www.messenger.com/t/cnn.

Marketing Automation to narzędzia, które w większym lub mniejszym zakresie kompilują powyższe funkcjonalności. Niebagatelną zaletą jest posiadanie kompletu informacji w jednym systemie, co umożliwia analizę i budowanie relacji w zautomatyzowany i optymalny sposób. Możliwości tego typu systemów są zwykle wprost proporcjonalne do trudności we wdrożeniu i bieżącej obsłudze, ale efekty wdrożenia tej technologii z nawiązką rekompensują koszty implementacji.

To zaledwie cześć możliwości jakie dzisiejszemu marketerowi oferuje technologia. W przyszłości z pewnością rozwiniemy jeszcze ten temat, jeśli więc chcecie być na bieżąco, polecam śledzić nasz blog.

Blockchain jako rozwiązanie gwarantujące transparencję w digital marketingu

Transparentność w Digital Marketnigu – zarówno w Polsce, jak i na świecie – to niemal od zawsze temat gorący i wzbudzający wiele kontrowersji. Aktualnie bardzo trudno zweryfikować czy deklarowane źródła pochodzenia danych faktycznie zostały wykorzystane – niewiele wiemy o tym, jaka jest dokładnie struktura ich wykorzystania w kampanii, czy analizie. Nie da się ukryć – jako branża mamy w tym zakresie jeszcze wiele do zrobienia.

W serwisie Marketing Tech News ukazał się tekst w którym Greg Isbister – CEO & Founder Blis.com firmy będącej partnerem strategicznym Sample – opowiedział o tym, jakie kroki w stronę rozwoju transparencji w digital marketingu można by podjąć. Jego zdaniem, działania powinny opierać się na wykorzystaniu technologii blockchain. Co mogłaby ona wnieść w obszar digital marketingu?

Przeczytacie o tym w następnym artykule:

Nowe kanały marketingu 1 to 1 zmieniają jego oblicze

Marketing bezpośredni to bardzo tradycyjna forma komunikacji, znana i wykorzystywana przez marketerów. Wydawało się, że tym, co jest dla niego największą szansą rozwoju jest ewolucja email marketingu. Technologie wspierające automatyzację komunikacji, tworzenie kreacji, oraz technologie segmentacyjne sprawiły, że marketing bezpośredni przeżywa obecnie swoją drugą młodość, dając spore możliwości optymalizacyjne i wyręczając w wielu kwestiach działy sprzedaży i obsługi klienta.

Kanały marketingu bezpośredniego mimo, że przechodzą z roku na rok stopniową ewolucję wydawały się stabilne. Wysyłka adresowa, email, wysyłki sms, kontakt telefoniczny, nikt nie spodziewał się tu żadnej rewolucji. Aż do momentu kiedy pojawiła się w marketingu bezpośrednim możliwość wykorzystania komunikatorów.

12 kwietnia br. Konferencja F8 przyniosła zasadnicze przyspieszenie w tej gałęzi rynku. Facebook otworzył się i udostępnił deweloperom platformę Messengera, pokazując jednocześnie możliwość sprzedaży w konwersacji z botem. Już po pierwszych wdrożeniach (cały czas jest ich stosunkowo niewiele) widać jak na dłoni, że użytkownicy bardzo szybko się przyzwyczają do tej metody komunikacji i może się wkrótce okazać, że będzie to najwygodniejsza metoda zakupów.

Jak bardzo może to zmienić marketing bezpośredni i komunikację z klientem niech zobrazuje przykład branży hotelarskiej.

Nasza znajoma, nomen omen, ekspert branży HoreCa, rezerwowała hotel. Potrzebując szybkiej i sprawnej informacji zdecydowała się na kontakt z, jak się wydawało aktywnym profilem facebook’owym placówki. Otrzymała zwięzłą odpowiedź- „nie zajmujemy się sprawami operacyjnymi, proszę zadzwonić do hotelu”.

Hotel obsługiwany był przez agencję social mediową, która ograniczała swoją aktywność do publikacji postów i zdjęć, zaniedbując ewidentnie najważniejszy aspekt – kontakt z konsumentem. Dodajmy, że nasza znajoma jest osobą światłą i rozsądną – wie o istnieniu telefonu, jest w stanie znaleźć numer do hotelu, ale po prostu wygodniej było jej skorzystać z komunikatora. Osoby obsługujące profil nie były jednak przygotowane do pracy operacyjnej ani sprzedażowej – szkoda.

Ta krótka historia i przygoda skłoniła nas do głębszej dyskusji o branży. Okazuje się, że w 90% przypadków główne źródło rezerwacji hoteli w naszym kraju stanowią pośrednicy nad którymi hotele te nie mają żadnej kontroli. Dodajmy, że są to pośrednicy wysokomarżowi tacy jak booking.com, czy HRS. Hotele nie mają żadnej relacji z klientem, mimo że na marketing potrafią przeznaczać całkiem spore kwoty. Nie mają też wystarczających zasobów, żeby prowadzić sensowny i rzetelny customer service – podwójnie szkoda.

Zmiany na Facebooku są szansą m.in. dla tego typu firm – oczywiście grube ryby marketingu wykorzystają to jeszcze szerzej i lepiej – ale dla małych organizacji nawet proste działania z wykorzystaniem komunikatorów mogą być drogą rozwoju, a dla niektórych nawet szansą na przetrwanie na rynku.

Prosta implementacja bota pozwoli odpowiadać na standardowe pytania, połączenie go z systemem rezerwacji pozwoli na szybki zakup. Bez ingerencji „agencji social media”, bez dodatkowych etatów. Warto to zrobić i warto o tym myśleć – ilość użytkowników komunikatorów przegoniła już bowiem ilość osób obecnych na Facebooku i stale rośnie.

Jest to nowy, ważny kanał marketingu bezpośredniego – jego spójna koegzystencja z formułą mailową i personalną obsługą klienta może stworzyć bardzo mocne środowisko – wygodne i funkcjonalne. W epoceconsumer first raczej nie można go pominąć…